wtorek, 16 kwietnia 2013

Słowem wstępu

Witajcież,
Mam (chyba?) obowiązek nadania jakiegoś konkretnego charakteru mojemu blogowi. Wątpię, żeby udało mi się trzymać konkretnych ram tematycznych, nadać moim wpisom jakichś standardów etc. W końcu blog, to blog, coś na kształt pamiętnika, no nie? Mimo to poczuwam się do wyznania celu/ów mojej działalności.
Po pierwsze, nie ma chyba większego sensu określać celu/ów :). Jeżeli będziecie szukać tutaj opisu bohaterskiej walki otyłego 23 (za chwilę 24)- latka, dzielnie stosującego się do rygorów, stawiającego sobie określony szczyt, określoną drogę i zakładającego określone buty... to nie obiecuję. Tak, wiem, to jest blog o zrzucaniu kilogramów. Tylko że ja nie wierzę trochę w jednorazową naturę zaburzenia, na które cierpię, lub jak inni wolą określać: w które sam się wplątałem (jest w tym mniej sarkazmu niż sądzicie, naprawdę jestem zagubiony w określeniu patogenezy tego, co mnie dotyka). Podzielam raczej pogląd, że jest to choroba przewlekła, ma nawroty (lub jak to się potocznie w mediach i na ulicy, w sklepie mięsnym, czy u fryzjera idiotycznie określa efekt jojo), stany lepsze, gorsze. Nie chcę nadać jej rangi dotkliwej choroby, nie śmiałbym eskalować własne cierpienie, które jest nieporównywalnie niższe niż osoby chorujące na choroby onkologiczne, psychiczne, lub inne, w których ograniczenie funkcjonowania jest drastyczne i ściśle, wręcz namacalnie połączone z jej przebiegiem. Nie, nie chcę się do nich porównywać, moje doświadczenia są innego kalibru, zdecydowanie niższego. Przewlekłość tego co mi jest traktuję raczej w kategoriach "muszę sobie z tym radzić do końca życia", czy będę miał zdrowszą, czy chorszą wagę. Więc Drodzy Czytelnicy, celem jest opisanie mojego życia w kontekście mej otyłości, oraz mej otyłości w kontekście mego życia.
Po drugie, po co to piszę. Otóż chciałbym, żeby miało to jakiś terapeutyczne (o! jaki ja górnolotny, normalnie jakbym cytował któryś z podręczników psychologii) znaczenie. Spisywanie swych odczuć, myśli, doświadczeń, porządkuje mi głowę i tyle w tym temacie.
Po trzecie, wasze uwagi będą dla mnie cenne. Oczywiście jeżeli nie rozwalą mi na tyle samooceny, że postanowię kogoś unicestwić. Więc proszę, piszcie do mnie, jestem otwarty na rozmowę.
Po czwarte i ostatnie: zlekceważcie to wszystko, co do tej pory napisałem. Czas pokaże, jak się potoczą dzieje tego przedsięwzięcia i jedynie pewne jest to, że nie wiem jak za jakiś czas będzie to wszystko wyglądało, o czym będę pisał, na ile się otworzę. Godna uwagi jest póki co moja nadzieja, że ów przedsięwzięcie będzie dla mnie, a może i dla was (?) pomocne.

P.S.
W następnych postach obiecuję pisać już o bieżących sprawach :)

Dobranoc :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz